niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 2 - Niespodziewana wizyta

Ohayo! ^^ Dzień przed udostępnieniem notki, tak sobie myślę: "A co jeśli anime, które tak bardzo kochamy i uwielbiamy, tak naprawdę jest przekazem od illuminatów, a Otaku mają stać się przyszłą armią illuminati?!" XD Naprawdę, co ja nie wymyślę XD 
Tomoe: Przestań ich męczyć tymi twoimi nienormalnymi myślami...
Tomoe... *na jej czole pojawia się pulsująca żyłka* Czemu znowu wlazłeś mi do pokoju?! 
T: Bo tak. 
*sycząc na niego wykopuje go z pokoju* Ten gnój kiedyś tego pożałuje.
T: Jestem starszy od ciebie o setki lat! *słychać jego głos z oddali* 
Ech... Nie przedłużając, rozpocznijmy kolejny rozdział z naszymi wróżkami! ^^ 



    - Daleko jeszcze? - marudzę. Rozglądam się po mieście: Stragany są niemal wszędzie. Wszystkie budynki stoją bardzo blisko  siebie. Na balkonie jednego z domów można ujrzeć kobietę, która wietrzy pościel. Uśmiecha się do wszystkich. Radosne dzieci biegają po ulicy, matki łapiące za ręce swoich dzieci, by się nie zgubiły... 
    - Jeszcze trochę. - odpowiada Trey, mój towarzysz. Spoglądam na niego: Nie jest taki szczęśliwy jak zawsze. Jego uśmiech zastępuje ponura mina. 
    - Co się stało? - pytam nieśmiało. 
    - Co? A, nic... - szepcze. 
    - Mhm... Nie wierzę ci jakoś. - kręcę głową. Tym razem nic nie mówi. - Ej, co się dzieje? 
    - Powiedziałem przecież, że nic. 
    - No powiedz! - wściekam się i i uderzam go pięścią w brzuch. Trey łapie się za obolałe miesjce i pyta się:
    - A to za co?! 
    - Za to, że coś przede mną ukrywasz! Normalnie to byś się zachwycał tą całą Magnolią i cały czas coś kupował!  No weź powiedz wreszcie prawdę, ty... - Urywam, poszukując odpowiedniego słowa. - Gówniarzu! 
    Trey zastanawia się chwilę, a następnie przysuwa swoje usta do mojego ucha i szepcze:
    - Wyczuwam RABU - otwieram szeroko oczy ze zdumienia. No tak. Trey posiada trzy umiejętności: Włażenie do czyjegoś umysłu, Spadające gwiazdy, no i oczywiście bardzo czuły węch. Jest magiem trzech umiejętności. "Trójką", myślę. Trójki zawsze trzymali się ze swoimi. Dlatego powstało coś w stylu klanu. Są bardzo potężni, a ich umiejętności każdego są niepowtarzalne. 
    - Rabu? Co on tutaj robi? Przecież powinien być na drugim końcu świata. - stwierdzam. 
    - Nakata. Mój węch nigdy nie zawiódł. Najwyraźniej się myliliśmy. On jest w Magnolii. - oznajmia. Trey odsuwa się na metr.
    - Ok, wilkołaku. - Zawsze tak go nazywałam, ze względu na jego czuły węch. -  Lepiej chodźmy do tego całego Fairy Tail. Niech mi jak najszybciej pomogą z tą ręką i wyruszamy po kolejną umiejętność. - wzdycham ciężko. Zamykam na chwilę oczy, ale niedługo potem je otwieram. Moim oczom ukazuje się coś strasznego. 
    Niebo jest szkarłatne. Z pięknych budynków, które tak zachwycają ludzi, pozostały jedynie ruiny. Płomienie są praktycznie wszędzie. Dorośli łapią płaczące dzieci i próbują uciec. Jednak padają ofiarą dymu, przez którego się udusili. Jednak jeden człowiek chodzi sobie spokojnie. Nie potrafię dojrzeć jego twarzy. Jego sylwetka jest niewyraźna, gdyż znajduje się za chmurą dymu. 
    - Nakata? - słyszę znajomy głos, dzięki któremu wracam do rzeczywistości: Nie ma ognia, nie ma krwi, pochodzącej od ludzi, nie ma dymu... "Wszystko jest dobrze... Nakata, wszystko jest dobrze...", myślę. 
    - Co? - pytam szorstko.
    - No... Nagle jakoś tak stanęłaś. Wyglądałaś na przerażoną. - oznajmia. 
    "Czyżbym dostała jakąś nową umiejętność, czy co?". 
    - P-przewidziało ci się... - uśmiecham się słabo, ale widząc jego twarz, wiem że mi nie wierzy. - Naprawdę, nic mi nie jest. - Próbuję go przekonać. 
    - Niech ci będzie, - Przymruża oczy i idzie dalej, a ja za nim. 
    "Coś czuję, że szykują się kłopoty...", myślę.


    -_-Perspektywa Lucy-_-
     
    Jestem przed drzwiami mieszkania. Chwytam torebkę w ręce i przeszukuję ją w poszukiwaniu kluczy. Gdy wyczuwam dotyk zimnego metalu, wyciągam klucz z torby i wkładam do zamka. Otwieram drzwi i po chwili znajduję się w mieszkaniu. Robię parę kroków w kierunku schodów i wchodzę po nich. 
   Otwierając drzwi do pokoju, zauważam małe, czarne zwierzątko skulone w moim łóżku. Podchodzę bliżej i orientuję się, że jest to kot. Najwyraźniej usłyszał, że się zbliżam, bo się obudził i patrzy się na mnie dużymi, niebieskimi oczami. 
   "Co on tu robi? Skąd się on tu wziął?"
   - Zgadnij kto? - słyszę dziwnie znajomy głos. Odwracam się do dobrze zbudowanego bruneta o brązowych oczach. Jego strój składa się z dżinsów i czarnej rozpiętej kurtki, a pod nią żółta koszulka. Na stopach na białe adidasy.
    Zajmuje mi chwila, zanim orientuję się, kto to.
    - Rabu! - Otwieram szeroko oczy ze zdumienia. - Co ty tu robisz? 
    Podchodzi do mnie bliżej na metr.
    - Przyszedłem odwiedzić moją kochaną kuzyneczkę. - wyszczerza zęby. Zdobywam się na uśmiech. 
    - Ok, ale mam do ciebie jedno pytanie: Co ten cholerny kot robi w moim łóżku?! - piorunuję go wzrokiem. Rabu głupio się śmieje, przy tym drapiąc się po głowie. 
   - No wiesz, nauczyłem się pewnej magii... Mogę przemienić różne rzeczy, w tym siebie... - wyjaśnia. - To jest mój kolega. Posiada tą samą magię co ja. - Gdy to mówi, odwracam głowę w kierunku kota. Tyle, że już się przemienił: Ma blond włosy i błękitne tęczówki oczu. Ubrany jest w zielony podkoszulek i dżinsy. Jego stopy są bose. 
   Patrzy się na mnie.
   - Jestem Ander - podchodzi do mnie tak, że nasza nosy niemal się stykają. Czuję jego oddech na twarzy. Jego wzrok jest przenikliwy. Na twarzy nosi chytry uśmieszek. - A ty pewnie jesteś Lucy, co? 
   - Ej, Adner, nie pozwalaj sobie. - Rabu odpycha mnie od swojego towarzysza, za co w myślach serdecznie mu dziękuję. Potem zwraca się do mnie: - Przepraszam za niego... Wiedz, że to jest idiota, którego czasem nie można zrozumieć... 
   - Taaa, mam kilku podobnych w gildii... - Kątem oka spoglądam na okno, przez które Natsu zawsze wchodzi. - Nieważne... Jak mnie znalazłeś? O ile pamięć mnie nie myli, nigdy ci nie mówiłam, zamierzam zamieszkać. - przypominam sobie. 
   - To bardzo długa historia. - wzrusza ramionami. Chwilę trwa cisza, ale zakłóca ją dźwięk otwieranych okien. Wszystkie oczy kierują się na osobę stojącą w oknie. Tylko nie ja nie patrzę się w okno i zaciskam powieki ze wściekłości, że to znowu Natsu wszedł przez okno. Sekundę później otwieram oczy i spodziewam się zobaczyć różowowłosego uśmiechającego się od ucha do ucha.
   Ale to NIE był Natsu. 


Ohayo, moje kochane nekosie. Nareszcie doczekaliście się, o ile ktoś czekał, kolejnego rozdziału! :D Nie będę się jakoś rozpisywać, bo i tak nikt nie czyta tego zakończenia. 
W każdym czy razie, do następnej notki \(^-^)/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz