______
To, co zobaczyłam, nie powinno NIGDY wyjść na światło dzienne.
"A jednak wyjdzie" - słyszę beznamiętny głos. Rozglądam się po pokoju. Nikogo jednak nie widzę.
"No tak. - myślę - Erni posiada magię wchodzenia do czyjegoś umysłu. W ten sposób może zmusić mnie do poddania się."
Jest to podobna magia do Treya, ale Erniego jest silniejsza: Nie musi się patrzeć nikomu w oczy, aby zajrzeć do naszych myśli. Trey zawsze mi truł, że chciałby mieć taką samą moc co Erni. Ale co ja mogę zrobić? Nie zmienię, cudownym sposobem, jego magii. Musiał się więc z tym pogodzić.
W pomieszczeniu znajdują się liczne szafki, w których jest to, czego szukam. Jednak najbardziej przykuwa moją uwagę ogromna lacrima, a w niej trzymana moc.
- La... crima. - szepczę. "Owszem. Smocza Lacrima." - wyjaśnia. - "Dzięki niej stanę się Smoczym Zabójcą".
- Po co ci ona? - ciągnę dyskusję. Tym razem nie odpowiada. - Co ty zamierzasz zrobić?!
"Nie powinno cię interesować." - Chcę się już ruszyć i go poszukać, ale on mnie powstrzymuje słowami: "Jeden ruch, a te gazety, co leżą na podłodze cię okryją, a następnie uduszą." Rozumiem. To jest pułapka.
- Wyłaź z ukrycia, Erni! - rozkazuję. - Masz wyjść, albo...
- Albo co? Magicznym sposobem wyczarujesz miotłę i zepchniesz na bok te wszystkie gazety i odnajdziesz mnie? - Jego głos jest łagodny. Niemal usypiający.
- Erni! Byłeś kiedyś dobrym człowiekiem! Czemu teraz...
- To cię nie powinno obchodzić. - odpowiada. - Dlaczego tu przyszłaś?
- W której szafce TO trzymasz? - pytam.
- Chodzi ci o to? - Nagle wyłania się z ściany: Jest niski i tęgi. Jego włosy są czarne i lekko tłuste. Ubrany jest w białą koszulę i granatową kamizelkę, ciemne spodnie i czarne, eleganckie buty. Nad dłonią Erniego unosi się ciemna kula.
"Mroczna energia", Energia dzieli się na tysiące rodzajów, typu: Mroczna, ognista, wodna, lodowa, duchowa, itd.. Potocznie na tę magię mówi się "Eiko". Ten, kto włada ognistą Eiko, może spalić każdego, kogo dotknie. Dlatego ci, którzy nie opanowali do końca tego Eiko, noszą specjalne rękawiczki. Mogą także z ognia tworzyć różne rzeczy, np. miecz. Jednak teraz bardzo rzadko spotyka się Ognistych,
Wodni. Ogólnie jedni z tych najpotężniejszych. Potrafią miasto zamienić w morze jednym jedynym słowem: Zniknij. Potrafią też, tak jak Ogniści, tworzyć przedmioty z wody.
Magowie Eiko mają wiele, wiele umiejętności. Nie muszą ich nawet poznawać, bo od urodzenia mają je w głowie.
Jednak Mroczni są inni. Zmuszeni są do ich poznawania przez całe życie. Muszą odnajdywać te umiejętności w postaci różnych przedmiotów, czasem widzialnej energii. Wielu się poddaje i ucieka w życie mieszkańców i udaje, że jest normalnym człowiekiem.
Jednak nie jest i dobrze o tym wie.
Ja jestem Mroczną i nie zamierzam się poddać. Nigdy.
* * *
( narracja 3-osobowa)
W Fairy Tail dzień jak zawsze. Wywoływane bójek wśród członków gildii, zirytowana Lucy, napalony Natsu, drwiny Happiego skierowane do blondynki, nago paradujący Gray po gildii, jak gdyby nigdy nic, Cana pijąca kolejną beczkę piwa: To jest właśnie ich codzienność.
Lucy wpatruje się w przestrzeń.
- Co jest, Lucy? - podchodzi do niej Mirajane.
- Nic, tylko... nudzi mi się... - wzdycha i kładzie głowę na blacie.
- Może pójdziesz na misję? - zaproponowała.
- Nie... Natsu i Happy nie chcą iść...
- Cóż, ta twoja nuda długo trwać nie będzie. Dzisiaj jest impreza! - promienieje radością.
- A to z jakiej okazji?
- Laxus podobno jest...~
- ... zaręczony? - zgaduje Lucy.
- Skąd wiedziałaś? - zdziwiła się Mira.
- Tak jakoś. - wzrusza ramionami. - Z kim?
- Z jakąś... - urywa. Jej głos brzmiał wściekło. - ... dziewczyną.
- Coś czuję, że chciałaś powiedzieć zupełnie co innego. - chichocze. - Nie czujesz się zawiedziona?
- Co? Czemu? - dziwi się.
- No wiesz... Lubisz go... nie? - uśmiecha się szyderczo.
- Nie prawda! - zaprzecza stanowczo. - Skąd ci to przyszło do głowy?!
Lucy przez chwilę myśli, po czym odpowiada:
- Poznałam po twoim głosie. Był wściekły.
- Nie ważne. Nawet jeśli bym go lubiła, to i tak to nic nie zmieni. On kocha ją. Ona kocha jego. - wzdycha. Lucy marszczy brwi.
- To o której jest ta cała impreza?
- O równej 19. - macha ręką. - Co zamierzasz zrobić przed przyjęciem?
- Pójdę do domu i poczytam książkę. Nic ciekawszego chyba nie zrobię, prawda? - wstaje z krzesła i zabiera niebieską torebkę, na której wydrukowane są sowy. Kieruje się do wyjścia. Nikt jej nie zauważa. "Są zbyt zajęci swoimi bójkami"- myśli Lucy i wychodzi z gildii uśmiechając się pod nosem.
"Czy oni kiedy kolwiek dorosną?"
Takim oto akcentem kończę rozdział! Tak, wiem bardzo nudny, ale nie miałam lepszego pomysłu :/
Tomoe: Bo zamiast pisać, to oglądasz te swoje durnowate dramy...
Zamknij się! One wcale nie są durne! >.> Tak poza tym, dlaczego wlazłeś do mojego pokoju?! >.>
Tomoe: Bo taką mam ochotę. Jak zwykle piszesz dzień przed udostępnieniem notki...
Wypad stąd! *wykopuje intruza z pokoju* A więc, zastanawiacie się pewnie, czemu tylko Mroczni muszą odnajdywać umiejętności w postaci przedmiotów. Dlatego pojawi się One-shot! ^^ Do następnego rozdziału! :D
- No wiesz... Lubisz go... nie? - uśmiecha się szyderczo.
- Nie prawda! - zaprzecza stanowczo. - Skąd ci to przyszło do głowy?!
Lucy przez chwilę myśli, po czym odpowiada:
- Poznałam po twoim głosie. Był wściekły.
- Nie ważne. Nawet jeśli bym go lubiła, to i tak to nic nie zmieni. On kocha ją. Ona kocha jego. - wzdycha. Lucy marszczy brwi.
- To o której jest ta cała impreza?
- O równej 19. - macha ręką. - Co zamierzasz zrobić przed przyjęciem?
- Pójdę do domu i poczytam książkę. Nic ciekawszego chyba nie zrobię, prawda? - wstaje z krzesła i zabiera niebieską torebkę, na której wydrukowane są sowy. Kieruje się do wyjścia. Nikt jej nie zauważa. "Są zbyt zajęci swoimi bójkami"- myśli Lucy i wychodzi z gildii uśmiechając się pod nosem.
"Czy oni kiedy kolwiek dorosną?"
***
(perspektywa Nakaty)
"Co mam zrobić?" Myślę. Przecież do tej pory zdobyłam tylko dwie umiejętności, które mi się mogą nie przydać. Naprawdę. Jestem bezużyteczna.
- Odpowiedz na moje pytanie: Dlaczego chcesz stać się Smoczym Zabójcą?!
- A ta nadal swoje... - prycha. - Mówiłem ci już, że to nie twoja sprawa!
Kula znika a w jego ręce pojawia się czarny miecz.
Przeklinam pod nosem i podwijam rękaw do łokcia: Na przedramieniu mam narysowane skrzydła. Dotykam je czubkami palców. Zanim się orientuję, na ramionach mam już potężne, czarne jak smoła skrzydła. Jak chce walczyć, nie zamierzam przegrać. Niestety, moimi jedynymi broniami będą nogi i ręce.
Powoli się unoszę, trzepocząc skrzydłami podlatuję do Erniego z niewyobrażalną szybkością.
Umiejętność druga: Właściwie jest to jedyna umiejętność, którą my, Mroczni, znamy od zawsze. Mroczne Eiko musi mieszać się z naszą krwią, byśmy mogli władać jakąkolwiek mocą. Z powodu mieszanej krwi z Mrocznym Eiko, jesteśmy najszybsi ze wszystkich magów Energii. "Super szybkość.", myślę. Ale jednak. Możemy używać jej raz na pięć minut.
Próbuję kopnąć prawą nogą w jego prawą rękę, by wypuścił miecz, ale jest szybszy ode mnie: Mieczem zatrzymuje cios. Ponawiam próbę: Znowu mi się nie udaje. Przegryzam wargę i myślę co zrobić. Oddalam się na pięć metrów, lecz ten podskakując i omijając przybliża się do mnie i mieczem tworzy ranę na prawym ramieniu. Syczę z bólu. Po ręce spływa czarna krew: kolor krwi wynika z powodu mieszanej Mrocznej Eiko z czerwoną cieczą.
Wykorzystuje chwilę mojej nieuwagi i kopniakiem w brzuch wykonuje kolejny cios. Skrzydła znikają, przez co spadam na gazety. "No tak. Skrzydła znikają po 5 minutach. Jeśli bym trochę więcej poćwiczyła...", przypominam sobie.
Próbuję wstać i zaatakować Erniego. Nic takiego się nie dzieje. Gazety okryły większość mojego ciała. Nie mogę się ruszyć.
"To koniec? Już nigdy nie zobaczę przyjaciół? Treya? Nikogo?". Do moich oczu napływają łzy. Moje przypuszczenia się nie sprawdzają.
- Puść ją... - warczy Trey. Z trudem odwracam się do mojego towarzysza. Uśmiecham się blado.
- Nie zamierzam tego zrobić, chłopczyku. - śmieje się Erni.
- Coś powiedziałem! - wścieka się. - Skoro nie chcesz po dobroci... - Jego oczy robią się czerwone, - Rozwiążemy to siłą.
- Uważasz, że ty, taki żałosny gówniarz, może mnie pokonać?
- Falling Stars! - podnosi rękę do góry i po chwili ją gwałtownie opuszcza. W tej chwili uśmiech Erniego znika. Spadają na niego dwie gwiazdy.
- Uwolnij ją! - rozkazuje, wiedząc że jeszcze trzyma się przy życiu.
- Nigdy... - szepcze ochrypniętym głosem. Jego twarz jest aż czarna od krwi. - Nie zrobię tego...
- W takim razie zabiję cię. - oznajmia. Już chce sprawić, by na Erniego spadła kolejna gwiazda, ale powstrzymuję go.
- Nie... rób tego... Nie zabijaj... proszę... - odzywam się zanim gazeta przykryje mój nos i usta. Nie słucha mnie jednak i znowu spadają gwiazdy. Erni krzyczy z bólu.
- Dość wytrzymały jesteś... Gadaj jak uwolnić Nakatę! - warczy. Podchodzi do Erniego, zwinnie omijając gazety.
- Nie... wiem... Nie potrafię... - dyszy. Rękami próbuję powstrzymać gazetę przed okryciem mojego narządu węchu. - Będziesz musiał mnie... zabić...
Trey przeklina pod nosem.
- Nie sądziłem, że będę musiał cię zabić... - unosi rękę do góry.
- Nie zabijaj! - wrzeszczę. - Nie stawaj się mordercą!
- Nie będzie nawet musiał... - trzęsącą się ręką sięga po miecz i... wbija go sobie prosto w serce.
Otwieram szeroko oczy ze zdumienia.
- Czemu...? - szepczę. Przez chwilę trwa cisza.
- Przypomniałem sobie, dlaczego chciałem stać się Dragon Slayerem... Chciałem nim być, bo... zamierzałem zrobić coś dobrego dla świata... Chciałem uratować świat przed nią... Tak bardzo mnie pochłonęły marzenia, że stałem się tym złym...
- Przed czym?! - warczy Trey.
- Przed...~ - urywa. Nie mówi nic przez 5 sekund. Czuję, jak gazety się rozluźniają. Mogę się ruszać. "Umarł".
Powoli wstaję podpierając się lewą ręką. Gdy już stoję, łapię się za ranę. "To boli."
- Cholera... Popełnił samobójstwo, by cię uwolnić, a przecież on przed chwilą tak cię urządził! - wścieka się. Podchodzi do mnie. - Wszystko w porządku? Jesteś ranna?
- Oprócz tej na ramieniu, to nic,.. - uśmiecham się blado.
Trey urywa rękaw swojej bluzy. Chwyta moją rękę i obwiązuje wokół rany materiał.
Zabieram rękę, kiedy wiem, że skończył. Chwilę patrzę się na zielony materiał.
- Twoja ulubiona bluza...
- To nic. - Otwiera szeroko oczy, jakby sobie o czymś przypomniał. Podbiega do ciała Erniego. Wzrokiem poszukuje coś, o czym nie wiem. Po 30 sekundach odnajduje ten przedmiot: Czarna kula. Wraca do mnie z znaleziskiem. Podaje mi kulę, a ja ją oczywiście biorę. Po chwili się orientuję, co to jest: "Umiejętność". Ściskam bardziej "prezent" od Treya. "Tak wiele dla mnie zrobił... Był gotowy zabić Erniego dla mojej osoby..."
- Dziękuję... - szepczę. Przybliżam kulę do ust. Ujadam jej kęs. Jest jak guma pomarańczowa. "Smaczna".
Czuję, jak przepływa przeze mnie moc Mrocznej Eiko. Drżę. To boli, ale staram się nie krzyczeć. "Nie płacz", myślę. "Nie okazuj słabości".
Kiedy tortury się kończą, powoli wstaję, podpierając się o ramię Treya.
- Miecz Demona... - W mojej dłoni pojawia się miecz.
<><><><><><><><><><><><><><>Kula znika a w jego ręce pojawia się czarny miecz.
Przeklinam pod nosem i podwijam rękaw do łokcia: Na przedramieniu mam narysowane skrzydła. Dotykam je czubkami palców. Zanim się orientuję, na ramionach mam już potężne, czarne jak smoła skrzydła. Jak chce walczyć, nie zamierzam przegrać. Niestety, moimi jedynymi broniami będą nogi i ręce.
Powoli się unoszę, trzepocząc skrzydłami podlatuję do Erniego z niewyobrażalną szybkością.
Umiejętność druga: Właściwie jest to jedyna umiejętność, którą my, Mroczni, znamy od zawsze. Mroczne Eiko musi mieszać się z naszą krwią, byśmy mogli władać jakąkolwiek mocą. Z powodu mieszanej krwi z Mrocznym Eiko, jesteśmy najszybsi ze wszystkich magów Energii. "Super szybkość.", myślę. Ale jednak. Możemy używać jej raz na pięć minut.
Próbuję kopnąć prawą nogą w jego prawą rękę, by wypuścił miecz, ale jest szybszy ode mnie: Mieczem zatrzymuje cios. Ponawiam próbę: Znowu mi się nie udaje. Przegryzam wargę i myślę co zrobić. Oddalam się na pięć metrów, lecz ten podskakując i omijając przybliża się do mnie i mieczem tworzy ranę na prawym ramieniu. Syczę z bólu. Po ręce spływa czarna krew: kolor krwi wynika z powodu mieszanej Mrocznej Eiko z czerwoną cieczą.
Wykorzystuje chwilę mojej nieuwagi i kopniakiem w brzuch wykonuje kolejny cios. Skrzydła znikają, przez co spadam na gazety. "No tak. Skrzydła znikają po 5 minutach. Jeśli bym trochę więcej poćwiczyła...", przypominam sobie.
Próbuję wstać i zaatakować Erniego. Nic takiego się nie dzieje. Gazety okryły większość mojego ciała. Nie mogę się ruszyć.
"To koniec? Już nigdy nie zobaczę przyjaciół? Treya? Nikogo?". Do moich oczu napływają łzy. Moje przypuszczenia się nie sprawdzają.
- Puść ją... - warczy Trey. Z trudem odwracam się do mojego towarzysza. Uśmiecham się blado.
- Nie zamierzam tego zrobić, chłopczyku. - śmieje się Erni.
- Coś powiedziałem! - wścieka się. - Skoro nie chcesz po dobroci... - Jego oczy robią się czerwone, - Rozwiążemy to siłą.
- Uważasz, że ty, taki żałosny gówniarz, może mnie pokonać?
- Falling Stars! - podnosi rękę do góry i po chwili ją gwałtownie opuszcza. W tej chwili uśmiech Erniego znika. Spadają na niego dwie gwiazdy.
- Uwolnij ją! - rozkazuje, wiedząc że jeszcze trzyma się przy życiu.
- Nigdy... - szepcze ochrypniętym głosem. Jego twarz jest aż czarna od krwi. - Nie zrobię tego...
- W takim razie zabiję cię. - oznajmia. Już chce sprawić, by na Erniego spadła kolejna gwiazda, ale powstrzymuję go.
- Nie... rób tego... Nie zabijaj... proszę... - odzywam się zanim gazeta przykryje mój nos i usta. Nie słucha mnie jednak i znowu spadają gwiazdy. Erni krzyczy z bólu.
- Dość wytrzymały jesteś... Gadaj jak uwolnić Nakatę! - warczy. Podchodzi do Erniego, zwinnie omijając gazety.
- Nie... wiem... Nie potrafię... - dyszy. Rękami próbuję powstrzymać gazetę przed okryciem mojego narządu węchu. - Będziesz musiał mnie... zabić...
Trey przeklina pod nosem.
- Nie sądziłem, że będę musiał cię zabić... - unosi rękę do góry.
- Nie zabijaj! - wrzeszczę. - Nie stawaj się mordercą!
- Nie będzie nawet musiał... - trzęsącą się ręką sięga po miecz i... wbija go sobie prosto w serce.
Otwieram szeroko oczy ze zdumienia.
- Czemu...? - szepczę. Przez chwilę trwa cisza.
- Przypomniałem sobie, dlaczego chciałem stać się Dragon Slayerem... Chciałem nim być, bo... zamierzałem zrobić coś dobrego dla świata... Chciałem uratować świat przed nią... Tak bardzo mnie pochłonęły marzenia, że stałem się tym złym...
- Przed czym?! - warczy Trey.
- Przed...~ - urywa. Nie mówi nic przez 5 sekund. Czuję, jak gazety się rozluźniają. Mogę się ruszać. "Umarł".
Powoli wstaję podpierając się lewą ręką. Gdy już stoję, łapię się za ranę. "To boli."
- Cholera... Popełnił samobójstwo, by cię uwolnić, a przecież on przed chwilą tak cię urządził! - wścieka się. Podchodzi do mnie. - Wszystko w porządku? Jesteś ranna?
- Oprócz tej na ramieniu, to nic,.. - uśmiecham się blado.
Trey urywa rękaw swojej bluzy. Chwyta moją rękę i obwiązuje wokół rany materiał.
Zabieram rękę, kiedy wiem, że skończył. Chwilę patrzę się na zielony materiał.
- Twoja ulubiona bluza...
- To nic. - Otwiera szeroko oczy, jakby sobie o czymś przypomniał. Podbiega do ciała Erniego. Wzrokiem poszukuje coś, o czym nie wiem. Po 30 sekundach odnajduje ten przedmiot: Czarna kula. Wraca do mnie z znaleziskiem. Podaje mi kulę, a ja ją oczywiście biorę. Po chwili się orientuję, co to jest: "Umiejętność". Ściskam bardziej "prezent" od Treya. "Tak wiele dla mnie zrobił... Był gotowy zabić Erniego dla mojej osoby..."
- Dziękuję... - szepczę. Przybliżam kulę do ust. Ujadam jej kęs. Jest jak guma pomarańczowa. "Smaczna".
Czuję, jak przepływa przeze mnie moc Mrocznej Eiko. Drżę. To boli, ale staram się nie krzyczeć. "Nie płacz", myślę. "Nie okazuj słabości".
Kiedy tortury się kończą, powoli wstaję, podpierając się o ramię Treya.
- Miecz Demona... - W mojej dłoni pojawia się miecz.
(dop.aut.: Nie potrafię opisywać mieczy, dlatego macie obrazek >.>)
Podnoszę go na wysokość oczu. Oglądam go dokładnie z każdej strony. W ostrzu broni widzę odbicie mojej twarzy.
- Dobra. Idziemy. - oznajmia Trey.
- Gdzie? - pytam się marszcząc brwi.
Przyjaciel nic nie mówi przez chwilę. W końcu decyduje się odezwać:
- Znam kogoś, kto będzie mógł ci móc pomóc z tym. - uśmiecha się, wskazując głową na ramię owinięte zielonym materiałem. - Ten ktoś znajduje się w Fairy Tail.
Tomoe: Bo zamiast pisać, to oglądasz te swoje durnowate dramy...
Zamknij się! One wcale nie są durne! >.> Tak poza tym, dlaczego wlazłeś do mojego pokoju?! >.>
Tomoe: Bo taką mam ochotę. Jak zwykle piszesz dzień przed udostępnieniem notki...
Wypad stąd! *wykopuje intruza z pokoju* A więc, zastanawiacie się pewnie, czemu tylko Mroczni muszą odnajdywać umiejętności w postaci przedmiotów. Dlatego pojawi się One-shot! ^^ Do następnego rozdziału! :D
Przepraszam, że tutaj, ale nie mogę znaleźć zakładki.
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do -> W przestworzach M&A
Zapraszamy również do zgłaszania nowych rozdziałów -> Boskie nowiny.